KARMAZYN WARSZAWA - PŁOMIEŃ NUNA |
27 października 2001, godz.14.00 Boczne Boisko Delty W-wa KIBICÓW: ok.30 (w tym grupa ok.8 kibiców Karmazyna) Mecz nr 73 w historii Karmazyna (70 w lidze) |
||||
Mecz o mistrzostwo Klasy C, Kolejka 10
|
||||
BRAMKI
|
||||
SKŁAD Jerzak vel Dobosz - Furtek (46.Dobski), Marciniak, Cwojdziński, Floryan, Kunicki - Dąbrowski, 30.Kulpiński, M.Gnoiński - Kuźmiński, Zaborek Trener: Jerzy Ksionda Doping: Fanclub "Ostatnia Siła Warszawy" |
||||
KARTKI: - |
GRAMY DLA KIBICÓW
Mecz Karmazyna z Płomieniem Nuna okazał się być jednym z bardziej wyjątkowych spotkań w historii klubu. Pierwszy raz bowiem kibice naprawdę się postarali. Na meczu pojawiła się kilkuosobowa grupa fanów, którzy o Karmazynie dowiedzieli się z internetu. Część z nich stanowił najliczniejszy (3-osobowy) fanclub Karmazyna: "Ostatnia siła Warszawy". Był to w pewnym sensie szok dla piłkarzy, którzy nie spodziewali się tak licznej grupy kibiców. Należy dodać do tego również grupę fanów z Nuny, która nie zadziwiła swoim rozmiarem. Zazwyczaj jest tak, że ekipy spoza stolicy wynajmują autokar, a ponieważ piłkarze zajmują tylko niewielką część siedzeń, zawsze spora grupa kibiców zabiera się na wycieczkę do Warszawy. Zresztą piłkarze i kibice z prowincji korzystają z uroków największego w Polsce miasta urządzając przed meczem spacerki i odwiedzając pobliskie sklepy.
W przeciwieństwie do kibiców, piłkarze Karmazyna nie pojawili się w dużej liczbie, przez co "Czerwoni sprani" musieli grać w dziesiątkę przez pierwsze pół godziny meczu. Dopiero spóźniony Paweł Kulpiński uzupełnił skład. To ustawiło też taktykę: "Przyjmiesz, nie przyjmiesz i piguła" - jak to wytłumaczył w szatni trener. Co ciekawe jednak Karmazyn dzielnie bronił się w pierwszej połowie nie tracąc nawet gola. A okazji było ku temu kilka. Wszystkie sprowokowane przez brak umiejętności bramkarskich autora strony internetowej Konrada Jerzaka vel Dobosz, który miał problemy ze złapaniem prostej piłki lecącej z góry. Piłkarze z Nuny wywietrzyli w tym swoją okazję wstrzeliwując cały czas piłkę w pole karne. Za pierwszym razem bramkarza uratowało wybicie piłki ręką w ostatniej chwili. Za drugim było to odepchnięcie napastnika, który już składał się do strzału na pustą bramkę. Reakcje piłkarzy i trenera były natychmiastowe: "Obudź się" - krzyczał Jerzy Ksionda do piłkarza. W przerwie bramkarz usłyszał również od Marcina Dąbrowskiego takie o to słowa: "Ty coś brałeś dzisiaj?". Karmazyn miał jednak szczęście. Akcje Nuniaków kończyły się fiaskiem pomimo fatalnej dyspozycji bramkarza, który nie wiedział, co się dzieje.
Po wejściu na boisko Kulpińskiego mecz nieco się wyrównał. Dali znać również o sobie kibice Karmazyna, którzy zaczęli krzyczeć. To znaczy jeden krzyknął: "Dawaj!", ale jak to się mówi pierwsze koty za płoty. Druga połowa miała należeć właśnie do nich.
Ostatnia minuta należała jednak do "Czerwonej latarni". Po pięknej akcji zespołowej Marcin Dąbrowski stanął sam na sam z bramkarzem, po czym został sfaulowany przez zrozpaczonego obrońcę Płomienia. Poszkodowany wykorzystał bez problemu rzut karny powodując mini-euforię na trybunach. Kibice byli tym tak zaskoczeni, że nie zdążyli odpalić ogni sztucznych... Karmazyn schodził na przerwę prowadząc 1:0.
W drugiej połowie do kibiców dołączył piłkarz Karmazyna Mateusz Furtek, który został zmieniony w przerwie. Jednocześnie ożywił on nieco młyn Karmazyna. Kibicom należy tu poświęcić kilka słów. Prezentowali się w drugiej części meczu naprawdę dobrze. Mieli baloniki w kolorze czerwonym nadmuchanym, czyli praktycznie czerwonym spranym. Jeden miał na sobie maskę gazową. Odpalili też sztuczne ognie i rzucili w górę konfetti zrobione z wycinków z gazet. No i oczywiście śpiewali. Z ich zmęczonych nocną nauką gardeł wydobywały się wzruszające pieśni: "Czerwony sprany, to nasz Karmazyn kochany" i "Nigdy nie spadnie, Karmazyn nigdy nie spadnie". Co ciekawe jednak doping na tyle zaskoczył piłkarzy Karmazyna, że stracili dwie bramki. Jednocześnie kibiców do dopingu zniechęcił piłkarz Kulpiński, który powiedział im, żeby nie śpiewali. Zaczęli się natomiast odzywać fani z Nuny, którzy pozazdrościli nieco gospodarzom. Co godne zauważenia zareagował na to również chuligan Marciniak sędziujący na linii, zarzucając pieśń: "Tak się bawi, tak się bawi stolica".
Wróćmy jednak do wydarzeń na boisku. Karmazyn grał bez kompleksów, co zakończyło się zdobyciem bramki. Była nieco przypadkowa. Przemysław Floryan otrzymał skądś turlającą się po wyboistej murawie piłkę, po czym nie namyślając się wielę kopnął. Traf chciał, że piłka poszybowała w kierunku bramki, po czym pod brzuchem bramkarza znalazła drogę do siatki. Wywołało to oczywiście szał na trybunach. Nie na długo niestety. Nuna niedługo później zdobyła kolejną bramkę... Karmazyn nie poddawał się jednak. Czerwoni sprani zawsze walczą z ambicją, co udowodnili... Zabrakło tym razem szczęścia... Paweł Kulpiński trafił z 5-ciu metrów w poprzeczkę. Po meczu tak komentował zdarzenie: "To ja z numerem Skarżyńskiego grałem (grał z 10 - przyp.KJvD)? A to dlatego nie strzeliłem. Jakbym z siódemką grał, to bym strzelił. Warszawska drużyna jednak zbyt się odkryła, próbując rozpaczliwie wyrównać, że po kontrze straciła czwartą bramkę. Chwilę po tym, sędzia zdecydował się zakończyć mecz.
Po meczu doszło tylko do tradycyjnej wymiany zdań pomiędzy Dąbrowskim Marcinem i Konradem Jerzakiem vel coś tam. Poziom dyskusji był iście uniwersytecki, a zdanie "Idź lepiej do domu" należało do najdelikatniejszych.
Informacja dla zainteresowanych: Piotr Skarżyński w meczu nie zagrał z powodu kontuzji, dotarł jednak na mecz, gdyż musiał zebrać składki.
|